Co zrobić z samochodem?

Każdy facet lubi swój samochód. Tak przynajmniej myśli miodek. miodek lubi swój samochód – szczególnie dlatego, że jest jego samochodem – ale również dlatego, że miodek jest facetem. Pewnie równie ważne jest to, że samochód jest w miarę nowy, ale miodek będzie też lubił swój  samochód za kilka lat. A najbardziej będzie go lubił, jak będzie go sprzedawał. 

Przed przeprowadzką do Paryża miodek wraz  z Najlepszą Z Żon postanowili, że samochód Najlepszej Z Żon zostanie sprzedany, a drugi samochód pojedzie sobie do Paryża. Tak zostało zadecydowane – chyba raczej bez zastanawiania się nad konsekwencjami tego posunięcia.



Pewnego pięknego dnia, Pani Z Firmy Relokacyjnej (pewnie kiedyś miodek będzie musiał wyjaśnić co to takiego) uświadomiła miodka, że będzie musiał przerejestrować samochód na francuskie blachy. To się miodkowi nie spodobało. Ale jak się powie „a”.... no więc musiał dostarczyć dowód rejestracyjny („Carte Grise” po francusku – miodek nie wie dlaczego szara), fakturę VAT Pani Z Firmy Relokacyjnej, paszport, . Te dokumenty miały być przez tłumacza przysięgłego przetłumaczone na język tubylców. Koszt marginalny - raptem jakieś 300€. Potem te dokumenty wędrują do wdzięcznie brzmiącego French Income Center, gdzie otrzymuje się jeszcze fajniej nazwane coś: Quitus Fiscal – taki świstek który mówi, że miodek zapłacił VAT za swój samochód. Całe szczęście samochód jest nowy, inaczej dodatkowe PV de Contrôle Technique było by potrzebne (można je uzyskać w Bureau Veritas - cokolwiek to jest). 

Ale to nie koniec administracji – o nie. Francuzi uwielbiają papiery, urzędy, kolejki i przede wszystkim CZEKANIE. Tak więc kolejny krok to Prefektura. Tam z całą makulaturą się idzie i uzyskuje się tymczasowe dowód rejestracyjny, a potem już po 3 tygodniach szczęśliwy miodek jak nie wiem co dostanie ostateczny i finalny, nieodwołalny Dowód Rejestracyjny. 

Po co to wszystko? Żeby miodek mógł legalnie parkować swój ulubiony samochód. Bo jak na razie parkuje nielegalnie – w Paryżu nie da się parkować za darmo (no prawie się nie da). miodek może albo wynająć miejsce na parkingu prywatnym: bagatela ok 100 – 200€ miesięcznie. Albo kupić sobie pozwolenie na parkowanie w swojej dzielnicy, które kosztuje tyle co nic, bo tylko 3€ tygodniowo. Jak na razie ulubiony samochód miodka parkuje za darmo – a panowie policjanci nie bardzo mogą wlepiać mandat. Bo jak widzą polskie blachy – to są bezsilni.  Podobnie jak fotoradar – przecież nie wyślą mandatu do Zapyziałego Miasteczka w Polsce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz